Dzień siedemnasty

Dokładnie o 6-ej rano nasz helikopter oderwał się od pasa startowego w Lukli. Przez chwilę lecieliśmy nad lesistymi wzgórzami, potem pod nami były skalne ściany wreszcie śnieg, lód i lodowce. Z narastającym hukiem silnika maszyna wznosiła się coraz wyżej. Lecąc na wys. 5500 m z niewielkim zapasem przelatywaliśmy nad urwistymi graniami. Po 20 minutach tej adrenaliny pojawiło się przed nami Makalu - helikopter zatoczył duży łuk i sprawnie wylądował.
Wyskoczyliśmy z ciasnej kabiny wprost w tłum podbiegających do nas tragarzy. Szybki wyładunek, w tumanach piachu, bo wirnik pracował cały czas i helikopter uniósł się w górę. Powrócił po godzinie z drugim transportem.
W dolnej bazie / 4800 m / zastaliśmy jedną z włoskich wypraw. Włosi przyjęli nas bardzo miło, na śniadanie było ciasto Wielkanocne (Colomba), jajka kawa, a na lunch prawdziwe świąteczne obżarstwo z winem i wspaniałą kawą na deser. Również ciasto, tym razem pannetone.
Zrobiliśmy krótką wycieczkę po okolicach bazy, odwiedziliśmy krzyż i napis upamiętniający śmierć Andrzeja Młynarczyka w 1978 roku. Znaleźliśmy też kilka innych tablic poświęconych ofiarom Makalu, a w kamiennym szałasie gdzie koczują portersi zdjęcia zaginionego ostatniej zimy Lafauill'a. Jurek odnalazł miejsce bazy polskiej zimowej wyprawy w 2000/2001, a Anka resztki szczątków rozbitego tu w 2001 roku helikoptera.
Dziś nasze 4 ładunki poszły do właściwej bazy /5600 m /, jutro rano i my i Włosi razem z resztą ładunków wyruszymy do góry.
Zobacz również:
Galeria dnia siedemnastego
18-04-2006 17:25
Kinga (kingawspin@yahoo.co.uk)
Ania, Jurek - dzieki za zyczenia swiateczne, a Wam - powodzenia na wyprawie, dobrej pogody. Trzymam za Was mocno kciuki.