Makalu Expedition |
|
Informacje |
|
Do pobrania |
|
Newsletter |
|
Aktualności |
|
|
02-05-2006 23:03 Na czworakach i z duszą na ramieniu1-2.05.06.
Wyszliśmy z zamiarem przeniesienia 1-ki jeszcze wyżej pod kuluar, przeniesienia sprzętu 2-ki z bazy do 1-ki i ewentualnie, gdyby była taka możliwość, założenia 2-ki. Wyszliśmy dosyć wcześnie, bo o 7-ej, ale postanowiliśmy że już tak późno nie będziemy wychodzić. Na lodowcu, a zwłaszcza w soczewkowym kuluarku z pierwszą poręczówką dopada takie słońce, a w zasadzie jest tak duże odbicie, że odczuwalna temperatura, to ok. 40 stopni. Trzeba chronić każdy skrawek twarzy i rąk by nie dostać poparzeń. Najchętniej to każde z nas rozebrało by się do podkoszulka z długim rękawem gdyby nie to, że jednak od czasu do czasu docierają podmuchy lodowatego powietrza i warto mieć na sobie coś cieplejszego.
Dojście do 1-ki zajęło nam 8 godzin, potem szybkie picie, picie i jedzenie. Z picia to mamy isostar, a z jedzenia po całym dniu ma się ochotę na jakąś zupę z torebek dokraszoną makaronem z chińskich zupek z wkrojonymi kawałkami kabanosa. I znowu picie i szykowanie picia do termosów na noc. Spaliśmy tym razem w 3 osoby bo jeszcze z naszym Sherpą Tsiringiem, więc nie było zbyt luźno w namiocie.
W nocy i nad ranem towarzyszyły nam porywy wiatru i szum sypiącego się śniegu, ale potrafimy odróżnić opad, który mógłby nas odciąć od dołu na kilka dni od miotanych przez wiatr pyłówek. Postanawiamy przenieść 1-kę w 2 turach, bo na jeden raz to za dużo gratów. Z kluczeniem między szczelinami, na szczęście wychodząca przed nami grupa Włochów i Sherpów wytyczyła ścieżkę i w miarę oznakowała traserami niebezpieczne miejsca, ale często ma się wątpliwości, czy ma się przed sobą świeżo uformowaną przez wiatr zaspę, czy zasypaną śniegiem przez zwiewany wiatr szczelinę. Dziobanie kijkiem jest jakimś sposobem, ale często śnieg jest mocno gipsowaty. W miejscach wątpliwych ja preferuję przechodzenie po śladach poprzednika na szybko z niedociążaniem śladu, z duszą na ramieniu, Anna woli w takich przypadkach przechodzenie takich miejsc na czworakach.
Faktem jest, że po ostatniej zimie jest mało śniegu i nasz ice fall potrafi rozszczelnić się w ciągu dnia tak, że ślad wieczorny różni się od porannego. W każdym razie obie tury dały nam nieźle w kość, bo wymagały zwinięcia namiotu, a później rozbicia go, co wiąże się z wybijaniem i wbijaniem szabli śnieżnych (do 40cm), które przymocowują namiot do podłoża i są gwarancją, że nie odleci w siną dal. Na zdjęciach występuje namiot z napisem Marabut, ale jest to o tyle mylące, że pod spodem jest świetny namiot japoński Dunlop, a tropik szyty był na zamówienie w Marabucie.
Powrót był już tylko przyjemnością, mimo że ostatni półgodzinny odcinek prowadził po ruchomych kamieniach w szczelinie miedzy serakami, gdzie po całym dniu słońca wszystko płynie i jest niestabilne. Osłodą było przygotowanie przez kuchnię jaksteak czyli mielonego z mięsa jaka, pomidorowej z czosnkiem i sałatki owocowej (niestety z puszki). Palce lizać. Jurek
Zobacz również:galerię zdjęć z z ostatnich dni
Archiwum
Najnowsze
Komentarze
|